|
Życie wysłane różami Na balkonie ona, niech zginę niech skonam Moja wyśniona, wymarzona żona Wspinam się więc, do góry płynnie Po wystającej z boku, starej rynnie Chociaż nie jestem, w sutannie Zachowuję się tu, nienagannie W zębach trzymam, piękny kwiat róży Takiego wyczynu, nikt nie powtórzy Już marzę, jak wpadam w jej ramiona I jak wybawcę, powita mnie ona I wyzna miłość, z miną skruszoną Wołając głośno - jestem twoją żoną. Nagle poczułem, stan nieważkości I już dół lecę, w otchłań nicości Nie wiem kto tu jest, najbardziej winny Puściły w ścianie, uchwyty rynny To się już nigdy, nie powtórzy Spadłem na kolczasty, krzak dzikiej róży I zrozumiałem, gdy mówią czasami Że życie wysłane jest, samymi różami |